niedziela, 15 stycznia 2012

Śmierć Cobaina.

Teraz tematycznie, bo po co ciągle pisać o tym samym.Zajmę się śmiercią Kurta Cobaina, wokalisty rockowego zespołu nirvana. Jedni mówią, że postrzelił się pistoletem, inni, że wziął za dużo narkotyków, ale jak było na prawdę? Czytałam wiele na ten temat i wiem tyle, że żona Cobaina wciągnęła go w te narkotyki, lecz on zabił się pistoletem. Nie wiadomo nadal czy on zabił się sam, czy zabito jego. Jest możliwość, że jego list pożegnalny dokończyła inna osoba niż on sam. Czy komuś zależało na tym by zabić Kurta? 


Osobiście sądzę, że to jednak Kurt zabił się sam. Wcześniej już mówił, że ma dosyć tych koncertów, tej sławy. Przez to i przez jego żonę zaczął ćpać. Jego zdaniem mu to pomagało. Nie chciał on udawać kogoś kim nie był. Stąd też jego cytat, który jest w moim tytule "I'd rather be hated for who I am, than loved for who I am not". Podziwiam go, że potrafił się zabić. Zostawił on swoją córeczkę, która wtedy była jeszcze mała, zostawił żonę i miliony fanów. Gdyby on wiedział ile ma on fanek. Ile ludzi słucha jego zespołu. Kurt Cobain miał wielki talent. Nirvana to mój ulubiony zespół rockowy. Żałuję, że nigdy nie znajdę się na ich koncercie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz